Dziś dotarłem do Roadilla del Camino - 28 km. Zeszło mi trochę dłużej, bo chyba trochę marudziłem w drodze. Choć był do zdobycia szczycik 900 m.p.n., więc może to. Ale wchodziło się dobrze. Pogoda idealna - nie gorąco, chłodny wiaterek powiewał, więc chciało się iść. Kilka spotkań: hindus na rowerze w którym rozpoznałem siebieJ, sympatyczna dziewczyna z Kalifornii - ona mnie poznała, ja jej nie. A pierwszy raz spotkaliśmy sie w Burgos. Ona wychodziła z Burgos po dwóch dniach, a ja jeszcze zostawałem jeden dzień i spotkawszy się na placu przed katedrą, poprosiła o zdjęcie ze skrzydełkami anioła. Ja zrobiłem jej, ona mnie. I poszła. I po kilku dniach znów spotykamy się na szlaku. Ona się uśmiecha jak do znajomego, ja nie bardzo wiem o co chodzi i dopiero przypomina mi o spotkaniu na placu katedralnym w Burgos. Tutaj tak jest. Wszyscy są otwarci, życzliwi, ciekawi drugiego człowieka i kraju z którego pochodzi. Ona przyleciała z Kalifornii w USA żeby z Saint Jean Pied de Port przejść do Santiago de Compostela. Kiedy spytała skąd jestem i usłyszała, że z Polski - Poland - od razu wykrzyknęła: a Pope John Paul II. No i gość spotkamy na szlaku, który mówił, że pochodzi z Włoch - ale czy naprawdę, nie wiem.
Idąc szlakiem Camino, to co jest charakterystyczne to prowadzące nas znaki: muszla Jakubowa i żółte strzałki. Bez nich nie ma szlaku Camino, bez nich nikt by nie doszedł do Santiago de Compostela, bo jak by tam trafił. Ile tu jest dróg, dróżek, w lewo, w prawo, prosto. Którą wybrać, żeby nie pobłądzić, dotrzeć do celu. Gdyby ich - tych znaków- nie było, nie ma Camino. Tak samo jest ze znakami drogowymi, czy na innych szlakach turystycznych. Ile w życiu mamy znaków, które nam wskazują drogę. Jakie to ważne, rozumieć znaczenie znaków w naszym życiu. Camino tego uczy: bez znaków nie dotrzesz do celu. Także tego celu najważniejszego, ostatecznego celu naszego życia. Tak jak przez wieki ludzie stawiali znaki na drodze Camino, aby pielgrzym nie pobłądził, ale szczęśliwie dotarł do celu - Santiago de Compostela, tak Pan Bóg w życiu każdego z nas stawia znaki abyśmy nie błądzili. Tych znaków jest bardzo wiele: Kościół, sakramenty, Boże Słowo, drugi człowiek, rożne sytuacje naszego życia. To wszystko są znaki, które daje nam Pan Bóg abyśmy nie pobłądzili, ale właściwą drogą dotarli do celu. Od wielu dni patrzę na te Caminowe znaki i dużo myślę o tej nauce która z nich płynie. Tyle tu dróg, którą iść, aby dojść do Św. Jakuba. Przed wiekami byli tu ludzie, którzy myśleli o mnie stawiając znaki, abym nie pobłądził, abym dotarł do celu. BÓG im zapłać za ich trud i pracę, która służy pokoleniom przez tyle juz wieków.
To tyle na dzis. Buen Camino.
I jeszcze jedno. Mówi się, że Camino zmienia człowieka, że z Camino wraca się innym. Więc pragnę powiedzieć, że mnie też zmieniło i teraz wyglądam tak:
Oczywiście już otrzymałem stwierdzenie, że znana jest na korzyść. Ale oczywiście to nie jest ostatnie słowo. Jak Camino zmieni mnie jeszcze tego nie wiadomo. Może być tak:
"Obejrzałam ponownie film "Droga życia", chciałam sobie lepiej wyobrazić szlak Proboszcza, ale obrazy z filmu nijak się maja do zdjęć, które nam Ksiądz prezentuje - super fotoreporter :)"
"Szczęść Boże na każdy dzień. Zazdroszczę trochę tych pięknych przeżyć. A na marginesie to bardzo dobrze ksiądz wygląda z tą brodą, po powrocie przyda sie na Mikołajki :) Proszę o jeden kilometr w intencji moich dzieci i wnuczki ( zostałam babcią!!!). Jeszcze raz pozdrawiam i pamiętam w modlitwie."